http://writeworld.tumblr.com/post/94152326850 |
Jedyna żywa istota na starym polu bitwy tkwiła w miejscu nieruchomo. Ukryta w cieniu miękkiego kaptura twarz oszpecona była bliznami po poparzeniach na policzkach. Młoda kobieta w lekkiej, pokrytej warstwą sadzy zbroi wyglądała niczym posąg.
Wysoko nad jej głową samotny kruk zaskrzeczał z pogardą. W tym miejscu nie było nic. Nawet padlinożercy dawno opuścili to pustkowie, ciągnąc za innymi wojnami, żerując na trupach innych poległych bohaterów, których imiona dopiero zaczynały zacierać się w pamięci żywych. Ptak uderzył skrzydłami, spiesząc do innych krain, gdzie życie i walka toczyły się zwyczajnym dla świata, chaotycznym rytmem. Wraz z nim odleciał wiatr, również przepełniony wstrętem do tego miejsca.
Pozostała sama, zakłócając ciszę swoim oddechem. Jedynie w jej umyśle rozlegał się jednostajny chór wrzasków agonii, dobywających się z niezliczonych gardeł wojowników ginących w niewyobrażalnym, bezlitosnym inferno. W jej objęciach. Kilka uderzeń serca lub kilka eonów później już tylko huk płomieni niósł się na wiele mil we wszystkie strony, znacząc stos pogrzebowy tysięcy istnień. Miejsce manifestacji ifrita.
Nie pamiętała życia przed momentem, gdy ogień przejął jej ciało i umysł i uczynił swoim awatarem. Wszystko, co pozostało z jej człowieczeństwa, to na wpół świadomy cień osoby, którą niegdyś była, niezdolny przejąć kontroli nad dominującym obecnie w jej ciele bytem. Cień, który przez długi czas po opętaniu był tak przerażony, że niemal się zatracił w szaleństwie. Gdy jednak żar pierwszego pogorzeliska ostygł i powietrze przestało nad nim wibrować, ucichł również wściekły żywioł, który nią zawładnął. Strach zastąpiły tęsknota za nieznanym wspomnieniem i niepokój, które przywiodły ją tutaj.
Pomału, okruch po okruchu, wracała świadomość. Umysł kobiety budził się niczym z głębokiego snu. Nie znał już jednak sformułowanej myśli, zdominowany pierwotną, żyjącą emocjami świadomością ifrita. Dwie osobowości - ludzka i ognista - z wolna poznawały się nawzajem. Rozum i instynkt, fundamentalnie różne, zajęły równe miejsca jednym ciele.
Wokół cisza pozostawała niezakłócona.
W odległych miejscach ogień zapewniał bezpieczeństwo i ogrzewał. Palił i zabijał. Ifrit obserwował ludzi z płomieni, które wykorzystywali do tak różnych celów. Człowiek słuchał ifrita i pojmował swoje człowieczeństwo na nowo. Niestali i okrutni, zdolni jednak do miłości i dobra. Zmienni i gwałtowni jak ogień. Słabi w odosobnieniu, potężni jako masy. Jednostki potrafiące podporządkować sobie armie.
Człowiek zadumał się nad swoją różnorodnością. Ifrit żarzył się. Radowało go obracanie w pył życia, jednak widział w człowieku energię, która go fascynowała. Nawet z popiołów, istoty, jedną z których zawładnął, potrafiły się podnieść i z dziwną determinacją budować życie od nowa.
(...?)
No comments:
Post a Comment