Monday, April 6

Writing assignments: dialogue

The final assignment involved the characters previously created. The task was simple: to write a dialogue between the two.

***

Saturdays were slow around midday, and it was usually then that Samuel would stroll into the cafe and order iced tea or hot chocolate, depending on the weather. The garage where he worked wasn’t officially open during the weekend, but he came in to tinker nonetheless. Around noon he liked to take a walk to the cafe where Lance worked. That day he was in an unusually bad mood due to a bar scuffle gone sour the previous night.

Writing assignments: character creation

The one-but-last task I had to complete for the creative writing course last semester involved character creation. Using a provided "character checklist" we were to create two different characters and write a bit of an internal monologue for them, each with an internal conflict. I'm not quite proud of my fulfillment of the last part of the task; there are internal conflicts in these characters if you squint the right way... Well, I tried, didn't I?


Wednesday, March 25

Writing assignments: point of view

This task was about describing a single scene from three different perspectives: a detached, omniscient narration with no insight into the characters' thoughts, a third-person narrative and a first-person narrative.


Fly-on-the-wall perspective:
The room was stuffy, but no one dared open a window. The woman tried it once, and she was immediately scolded for that by her husband, so she closed it, apologised in a flat voice, and sat back in her armchair to return to her embroidery. The man was jittery. He’d spent all morning trying to write the next chapter of his novel, but all he did was start typing, pause for a long moment, type some more, then tear out the unfortunate piece of paper and crumple it, murmuring profanities under his breath. He never noticed the looks of disapproval his wife would direct at him with each cycle of this fruitless labour, too absorbed in what he had told her was his “creative process”. After several hours, he asked the woman to silence the children playing outside, because their joyful cries distracted him.

Writing assignments: setting 2 (with The Swimmer by John Cheever)

This task was to match the atmosphere of a setting with a pre-assigned work, which was The Swimmer by John Cheever, which you can read here. We were to pick any moment of the story and invent a new pool that would match the ones before and after it. I added a pool at the very end of the story.
I encourage you to read the original short story first.


(...)
He shouted, pounded on the doors, tried to force it with his shoulder, and then, looking at the windows, saw that the place was empty.
He stood on his driveway for a while that seemed to pass beside him, and he felt detached from it. Looking at the house he’d known for years and seeing it so dilapidated weighed down on his heart and he felt his mind sink with it. He was still standing in his trunks, barefoot on the fine gravel, with wet leaves stuck to his feet and dirt reaching up to his knees. In that moment, he imagined the whole scene: a pitiful, frail man, ridiculously underdressed, stuck on the doorstep of his house that slowly slipped into ruin the same way as him. It was such a far cry from what he’d imagined as he set out on his voyage that it almost pained him physically. A cold gust of wind made him shiver violently.
Not knowing what to do with himself, he went around the house into the garden at the back. He wasn’t surprised to see it overgrown and empty, but the sight was so alien that it startled him anyway. The trees were bare and the grass dark, already withered. It got tangled in his toes as he dragged his feet wearily, tugging painfully and cutting the skin when pulled too hard. He tripped and fell, his head narrowly missing the cracking concrete of the pool’s edge. He looked up and would laugh, if he had the strength - there was water in the pool, murky and covered in dead leaves. He could conclude his expedition and it exhilarated him enough to shake off a bit of the fatigue in his limbs. Not thinking much more about what he was doing, he dragged himself forward and slipped into the frigid water.
When it closed above his head and the sounds of wind and distant traffic disappeared, he felt tranquil. He sluggishly paddled forward, not really hoping to reach the other end. He only wanted the water from his own pool to wash away the dirt that accumulated on his skin throughout his journey, like it would also clear all the bad news about himself that he heard. Maybe, if he got to the far edge, he would emerge and everything would return to normal.

Writing assignments: setting

The task was to create two environments that should be described in a way that presents them as unfamiliar. Out of the options available, I chose a rainforest and a room filled with old furniture.


“This was never supposed to happen,” wailed Thomas quietly. His dream vacation in Indonesia took a sharp turn to the south when the guided field trip was dispersed by a rampant elephant. He panicked and ran and blacked out at some point. Now the sun was setting and he didn’t know where he was, other than in a bloody wild rainforest.

Friday, December 5

Dzień (mniej) dobry.

publikuję nagromadzone szkice, żeby udawać, że blog żyje, a ja coś piszę od czasu do czasu.

Życie ma szczególny posmak w przededniu zimy, gdy co kilka dni z permanentnie zasnutego szarością nieba spada zamarzający deszcz lub śnieg, który nie potrafi zakryć poszarzałego listopadem świata i topnieje, tworząc bure kałuże w dziurach na drodze. Nienawidziła tego posmaku z całego serca, wstając na zajęcia zanim słońce mogło na dobre rozjaśnić mroki kiepsko przespanej nocy i pijąc kawę zamiast śniadania. Nienawidziła go, naciągając dwie pary skarpet przed wyjściem z łóżka, i mimo to czując chłód bijący ze starej, trzeszczącej podłogi, której nie chciało jej się wytrzeć od dwóch tygodni.
Kiedy  któregoś poranka obudziła się przy stole kuchennym, zesztywniała z zimna i niezdolna się wyprostować przez ból pleców spowodowany snem w nienaturalnej pozycji i nieprzygotowana do testu, na który próbowała się uczyć, nim zasnęła z głową na notatkach, w końcu przyznała sama przed sobą, że popełniła błąd, wyjeżdżając na pół roku do Aarhus. Ociężale zebrała rozrzucone kartki papieru, krzywiąc się, gdy jej kręgosłup strzelił przy schylaniu się. Rozejrzała się apatycznie po pokoju. We wczesnoporannym półmroku sterta nieumytych naczyń, wymięta ścierka na uchwycie drzwiczek piekarnika i rozdarte opakowanie po warzywach na patelnię, które smętnie leżało na blacie kuchennym od wczorajszego obiadu, wyglądały jeszcze bardziej żałośnie niż zazwyczaj. Reszta pomieszczenia, umeblowana zawalonym papierem stołem, dwoma krzesłami, taboretem na trzech nogach, kanapą w poplamionym obiciu i stolikiem pod telewizor bez telewizora, nie prezentowała się lepiej. Smętna atmosfera i ziąb, typowy dla starych budynków bez izolacji i ze szwankującym systemem grzewczym, przepełniły dziewczynę rozpaczliwą niechęcią do życia.
  - Smolić to chujstwo - oznajmiła kanapie płaczliwym głosem. Własny ton sprawił, że poczuła się jeszcze gorzej. Niedbałym ruchem rzuciła zebrane kartki na stół, potarła policzek, na którym leżała, i powłócząc nogami udała się do ciasnej łazienki. Krótki, ale ciepły prysznic nieznacznie poprawił jej nastrój, nie na tyle jednak, żeby czuła się na siłach opuścić nieduże mieszkanko i stawić czoła pogodzie i zajęciom na uczelni. Tego dnia zaczynały się od ćwiczeń z kultury brytyjskiej z nielubianym przez nikogo doktorem, którego absolutny brak zdolności zainteresowania studentów tematem równy był jedynie rozdmuchanemu poczuciu własnego geniuszu. Plan dnia osładzał jedynie wykład o szesnastej, historia Anglii, prowadzony przez wiekową panią profesor o tak zaraźliwym entuzjazmie do każdego wykładanego przedmiotu, że gdyby chciała, potrafiłaby swoich słuchaczy rozmiłować w sztuce szydełkowania. Dziewczyna uznała, że przed trzecią nie ma się po co ruszać z łóżka, i wprost z kabiny prysznicowej pokicała pod kołdrę, wycierając się w biegu, na szybko. Kilka minut minęło, zanim przestała się trząść pod puchatą pierzyną i odważyła się sięgnąć po porzuconego pod stolikiem nocnym laptopa.

(cdn? kiedyś)

writeworld prompt

http://writeworld.tumblr.com/post/94152326850
Cisza zalegała nad światem niczym całun. Popiół pokrywał ziemię kilkucalową, bezbarwną warstwą, grzebiąc wspomnienia desperacji, brawury i heroizmu w zapomnieniu.
Jedyna żywa istota na starym polu bitwy tkwiła w miejscu nieruchomo. Ukryta w cieniu miękkiego kaptura twarz oszpecona była bliznami po poparzeniach na policzkach. Młoda kobieta w lekkiej, pokrytej warstwą sadzy zbroi wyglądała niczym posąg.
Wysoko nad jej głową samotny kruk zaskrzeczał z pogardą. W tym miejscu nie było nic. Nawet padlinożercy dawno opuścili to pustkowie, ciągnąc za innymi wojnami, żerując na trupach innych poległych bohaterów, których imiona dopiero zaczynały zacierać się w pamięci żywych. Ptak uderzył skrzydłami, spiesząc do innych krain, gdzie życie i walka toczyły się zwyczajnym dla świata, chaotycznym rytmem. Wraz z nim odleciał wiatr, również przepełniony wstrętem do tego miejsca.
Pozostała sama, zakłócając ciszę swoim oddechem. Jedynie w jej umyśle rozlegał się jednostajny chór wrzasków agonii, dobywających się z niezliczonych gardeł wojowników ginących w niewyobrażalnym, bezlitosnym inferno. W jej objęciach. Kilka uderzeń serca lub kilka eonów później już tylko huk płomieni niósł się na wiele mil we wszystkie strony, znacząc stos pogrzebowy tysięcy istnień. Miejsce manifestacji ifrita.
Nie pamiętała życia przed momentem, gdy ogień przejął jej ciało i umysł i uczynił swoim awatarem. Wszystko, co pozostało z jej człowieczeństwa, to na wpół świadomy cień osoby, którą niegdyś była, niezdolny przejąć kontroli nad dominującym obecnie w jej ciele bytem. Cień, który przez długi czas po opętaniu był tak przerażony, że niemal się zatracił w szaleństwie. Gdy jednak żar pierwszego pogorzeliska ostygł i powietrze przestało nad nim wibrować, ucichł również wściekły żywioł, który nią zawładnął. Strach zastąpiły tęsknota za nieznanym wspomnieniem i niepokój, które przywiodły ją tutaj.
Pomału, okruch po okruchu, wracała świadomość. Umysł kobiety budził się niczym z głębokiego snu. Nie znał już jednak sformułowanej myśli, zdominowany pierwotną, żyjącą emocjami świadomością ifrita. Dwie osobowości - ludzka i ognista - z wolna poznawały się nawzajem. Rozum i instynkt, fundamentalnie różne, zajęły równe miejsca jednym ciele.
Wokół cisza pozostawała niezakłócona.
W odległych miejscach ogień zapewniał bezpieczeństwo i ogrzewał. Palił i zabijał. Ifrit obserwował ludzi z płomieni, które wykorzystywali do tak różnych celów. Człowiek słuchał ifrita i pojmował swoje człowieczeństwo na nowo. Niestali i okrutni, zdolni jednak do miłości i dobra. Zmienni i gwałtowni jak ogień. Słabi w odosobnieniu, potężni jako masy. Jednostki potrafiące podporządkować sobie armie.
Człowiek zadumał się nad swoją różnorodnością. Ifrit żarzył się. Radowało go obracanie w pył życia, jednak widział w człowieku energię, która go fascynowała. Nawet z popiołów, istoty, jedną z których zawładnął, potrafiły się podnieść i z dziwną determinacją budować życie od nowa.
(...?)

Thursday, May 22

Anna Branwen | karta postaci rp | black--horns (nieaktywne)



Wygląd: [x]
Imię i nazwisko: Anna Skye Branwen
Wiek: 24
Płeć: kobieta
Odpowiednik: Hannah Reid (London Grammar)
DOB: 7 czerwca 1991
Zawód: tłumacz przysięgły, ubiega się o pozycję w radiu, dorabia w kwiaciarni
Orientacja: biseksualna
Partnerstwo: nie szuka aktywnie związku, ale chętnie kogoś pozna.
Charakter: Anna nie należy do osób porywczych czy wylewnych. Ma w sobie sporo pozytywnej energii, uzewnętrznia ją jednak poprzez zwyczajną życzliwość wobec ludzi, zamiast prowadzić aktywny tryb życia i podtrzymywać szeroki krąg znajomości. Bywa naiwna. Obdarza każdego pewną dozą zaufania, jednak życie nauczyło ją być gotową na rozczarowanie - mawia, że ma "miękkie serce i twardą dupę". Jest spostrzegawcza, uważnie obserwuje zachowania ludzi wokół siebie i na podstawie tych obserwacji dobiera przyjaciół. Oszczędnie okazuje emocje i nie robi tego bez potrzeby. Jest szczera, jednak nie waha się kłamać, kiedy jej to na rękę, i robi to przekonywająco. Ma słomiany zapał do rzeczy i potrafi z przekory zawalić termin, jeśli ktoś zbyt natarczywie ją pogania do pracy, ale pracuje nad swoją systematycznością. Stara się być uczciwa i traktować każdego z szacunkiem. Ma duże poczucie humoru, bawi ją wiele rzeczy i podchodzi do życia ze zdrowym dystansem. Cierpi na synestezję - dźwięki, słowa i znaki mają dla niej kolory, przez co w głośnym otoczeniu często wydaje się być lekko oderwana od rzeczywistości. Uwielbia jednak chodzić na koncerty i słuchać muzyki.
Aparycja: jej ubiór odzwierciedla jej nastrój. Chętnie podkreśla swoje atuty - zgrabną talię kształtne biodra, maskuje zaś zbyt obszerne uda i ramiona. Często nosi wygodne spódnice i jasne kolory, ale nie stroni od spodni, ciężkich butów i bluz z kapturem. Czasem dla draki wiąże bandaż na piersiach i ubiera się po męsku, lubi też jednak założyć ładną kieckę, pomalować usta na czerwono i wymaszerować na miasto w obcasach i perłowych kolczykach. Na lewym boku, na wysokości piersi, ma wytatuowaną srokę, na lewym nadgarstku białą wilczą łapę. Mówi spokojnie, melodyjnie i lubi używać niecodziennych słów, choć robi to rzadko; kiedy jest podekscytowana, unosi dłonie i nimi żywo gestykuluje, mówi szybko, zaczyna się powtarzać i tracić płynność mowy. Nie znosi wstawać na konkretną godzinę i często się nie wysypia, co odbija się na jej wyglądzie - ma wtedy oklapłe włosy, cienie pod oczami i porusza się bez swojej zwykłej gracji.
Rodzina: matka Matilde, młodsza siostra Kitty, ojciec Aiden
Historia: Urodziła się w Devalls, jej rodzice byli imigrantami z Wielkiej Brytanii, którzy poznali się w Stanach. Gdy miała sześć lat, przenieśli się z powrotem na Wyspy, gdzie uczyła się aż do A-levels. Na rok przed rozpoczęciem studiów poznała sześć lat starszą Alice, z którą nawiązała romans. Starsza dziewczyna nauczyła ją wiele o życiu, seksie i kobietach. Anna była gotowa porzucić marzenia o studiach w Ameryce dla ukochanej, jednak gdy na randce po zdaniu wszystkich egzaminów ta zaprosiła ją do trójkąta ze swoim narzeczonym, poczuła się głęboko zraniona faktem, że Alice nie odwzajemnia jej oddania. W akcie złości zerwała z nią wszelki kontakt i wyjechała na pierwszy zagraniczny uniwersytet, jaki przyjął jej podanie, i tak wylądowała w Danii na filmoznawstwie. Wróciła zaledwie po semestrze, pogodziła się z Alice i przez pół roku pracowała w hotelu w Londynie, by zarobić na realizację swoich pierwotnych planów i uczyła się języków, do których zawsze miała smykałkę. Ukończyła translatorykę w Birmingham, gdzie otwarła się na ludzi i zaangażowała w radiu studenckim. Z tytułem MA przyjechała do Devalls, chcąc zobaczyć, jak bardzo zmieniło się miasto jej dzieciństwa. 
Zainteresowania: filmy, muzyka, książki, seriale... szeroko pojęta kultura współczesna. Przez kilka lat zajmowała się cosplay. Anna lubi się ruszać, próbowała wielu sportów - od żeglarstwa i windsurfingu, przez jazdę konną, po capoeirę. Marzy o zdobyciu licencji pilota i rejsie żaglowcem przez Atlantyk. Podróżuje, gdy tylko ją na to stać. Chętnie gra w gry komputerowe, co kilka lat planuje kolejny tatuaż. Jej sroka jest jej własnym projektem. W wolnych chwilach ima się prawie każdej formy sztuki, od fotografii po literaturę; chciałaby wydać książkę.
Towarzysz: brak. Nie stać jej na utrzymanie pupila, dokarmia jednak kota, który błąka się w okolicy jej mieszkania. Uwielbia duże psy.
Inne zdjęcia: 
Fundusze: $100
Upomnienia: brak
Autor: Tirrathee


Wednesday, October 2

Do I wanna know?

  Arctic Monkeys joined the elite set of artists whose songs I can listen to on loop for weeks and never tire of, putting Do I Wanna Know alongside select tracks of Woodkid and Florence+the Machine. That's a feat, guys, most songs I get sick of within a fortnight. Embedded for your listening pleasure.
  And as most tunes I love, this one carries a story, so my mind put my favourite norse bros in and ran with it. Once, ZenWriter fucked up the saving process and I was certain the 1500+ words I wrote were lost in the land of digital oblivion for ever, but some time later I opened the supposedly empty file again and thanked the forces that rule the universe, for lo and behold, the text was back. I keep adding a paragraph or two when I'm half awake in the evenings every now and then, but the progress is slow and hard to make. Here's an exclusive sneak peek at what I've got so far.
Rating: teen/will go up, word count: ~2k, pairing: Thor/Loki (Marvel Cinematic Universe). No beta, little proofreading, therefore might be rough around the edges and contain typos.

Tuesday, August 20

Life is easier where the walls are red

   Something I concocted when half asleep two nights ago, fantasizing about meeting Woodkid, thus the title, from his Brooklyn - listen below. Can be read as rps with Yoann Lemoine as the male or as a standalone piece of complete and utter bullshit fiction.
   I'm actually deeply dissatisfied with this piece, the style and language a far cry from what I'd like it to be, but I don't dislike it enough to trash it and forget I ever offended my hard drive with this document. Here's to hoping that if few years' time I'll be able to get back to it and write it properly, with language actually reflecting the fragile, contemplative atmosphere of the scene I originally imagined. Also, I don't know shit about Brooklyn other than what I gathered from the aforementioned song, Frances Ha and all those hipster!AU fanfics about Marvel's characters. //le shrug
   word count: ~2600



   Whether it was still night or the wee hours of day already, he was too tired and just tipsy enough not to care; huddled into his expensive wool coat under the huge black umbrella, he walked hastily down the oddly desolate Brooklyn streets, his gaze cast firmly to the sidewalk under his feet and the rim of his hat blocking the view of anything else. Water slowly soaked through his sneakers, cool spots against his toes urging him to walk more quickly to the cool loneliness of his flat several blocks away. He ought to catch some sleep before setting to work; he's been up for longer than he cares to count, running errands in the morning, working through the day on the latest commission and then letting himself be invited to an impromptu party that extended far longer than anyone anticipated; well past the hour the nightlife usually ebbed, last of the clubgoers drunkenly giving up on trying to find company for the night. The weather reflected his mood, the heavy rain beating steady rhythm against the ground for long enough that it became inconsequential white noise, too familiar and indifferently persistent to be inspiring, though he always found rain to be refreshing; his creativity drying up, losing vitality in long stretches of sunny days. Perhaps he was just tired, having been up for twenty hours, but the whole last month felt devoid of inspiration.

Sunday, August 18

Revelation in the Light of Day

Aaand the last of the chapters I have. From now on, this AU is on a kind of hiatus because even though I know where I'm going with it (more or less), I can't seem to get down to writing; not with the six or so things I have started.
Word count: ~2400
previous chapter: [x]
(Yes, title ripped from Florence+the Machine because I love them to bits, especially after the concert they gave last Saturday that I had the gargantuan luck of seeing.♥)

   Morning comes all too early, sharp rays of sun cutting through the cool air of the flat. Magnus blinks, slowly straightening his aching neck, vertebrae popping into place and stiff muscles stretching painfully. He shivers, feeling cold in his sleepwear – a wife beater and shorts – save for the place where Chris’ head rests in his lap. His hand is still twined in the blonde hair, dirty and tangled around his fingers.
   An annoyed huff makes him snap his head up to Margaret standing there in front of them with arms crossed and an expression of worry mixed with exasperation on her tired face. Magnus’ heart jumps.